Od wychowania – po style przywiązania

Dlaczego mam takiego partnera, takich przyjaciół, takie życie?

Kiedyś będąc w refleksji nad własnym życiem, dlaczego jest jakie jest, dlaczego przyciągam takich parterów czy przyjaciół, taką pracę czy współpracę, zaczęłam poszukiwać odpowiedzi w dostępnej wiedzy psychologicznej i naukowej i zrozumienia. Chciałam znaleźć klucz odpowiedzi do mojego życia, ale też dowiedzieć się ile prawdy jest w powiedzonkach typu przeciwieństwa się przyciągają, czy kto ma szczęście w kartach ten nie ma w miłości… to że takie powtarzane w rodzinach porzekadła nas kształtują to temat na inną historię…

Badania i doświadczenia dowodzą, że nasze przeżycia emocjonalne, nawet te z okresu prenatalnego czy wczesnego dzieciństwa wpływają na to, jak mózg się rozwija i działa. Jeżeli dziecko jest wychowywane w bezpiecznych warunkach gdzie opiekunowie reagują z troską i miłością na potrzeby i uczucia dziecka, dziecko rozwija się harmonijnie i mózg rozwija się normalnie. Kiedy dziecko przeżywa traumatyczne wydarzenia np. śmierć opiekuna, przemoc, oddzielenie to pewne części mózgu wykształcają się słabiej, inne są bardziej reaktywne. Znamiennym tego przykładem są dzieci z rumuńskich sierocińców, które mając zapewnioną opiekę typu jedzenie, ubranie, higiena nie wykształciły właściwych wzorców więzi bo nie miały jednego troskliwego opiekuna, nie doświadczały czułości, stymulacji i wsparcia. Spowodowało to niedorozwój mózgu, obniżenie ilorazu inteligencji, nie mówiąc już o problemach behawioralnych. To też jest od wielu lat przedmiotem moich poszukiwań, szczególnie wiedza na temat przedniej części mózgu zwanej korą przedczołową.  Ta część mózgu jest odpowiedzialna za takie obszary jak inteligencja społeczna, kontrola impulsów oraz koncentracja. Głębiej położona w okolicy prawego oka znajduje się kora oczodołowoczołowa,  połączona gęstą siecią komunikacji z innymi częściami kory mózgowej. To tutaj znajduje się centrum motywacji oraz nagrody z chemicznymi substancjami związanymi z przyjemnością i radością czyli z dopaminą i endorfinami. To jest to miejsce, w którym najprawdopodobniej najsilniej zaznaczają się skutki problemów związanych z dostrojeniem się i więzią z rodzicami. To właśnie tutaj w tym miejscu za prawym okiem jest ośrodek, który pomaga kontrolować impulsy, hamując niższe ośrodki mózgu, jak np. ciało migdałowate czy mózg limbiczny, gdzie rodzą się silne emocje. Ten ośrodek przechowuje też informacje o pierwszych emocjonalnych doświadczeniach dziecka w interakcji z opiekunami, te doświadczenia tworzą model relacji i więzi, który decyduje o wszystkich późniejszych relacjach i interakcjach.

To czego dziecko doświadcza, a nawet bardziej czego nie doświadcza w interakcji z opiekunami rzutuje na prawidłowy rozwój emocjonalny i neurologiczny. Dziecko, które na swoją emocję czy potrzebę dostaje dostrojoną reakcję opiekuna, wytwarza chemiczne związki pobudzające tworzenie nowych neuronów i wzmacniające te połączenia, które uczą dziecko że jest bezpieczne, kochane, widziane. Kiedy dziecko nie dostaje dostrojonych reakcji, zadziewa się stres pociągający za sobą zmiany chemiczne w mózgu, np. wysoki poziom kortyzolu, który jak pokazano w badaniach nad zwierzętami powoduje nawet kurczenie się ważnych ośrodków mózgu, w tym hipokampu.

W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie czy mogę zmienić te od dzieciństwa kodowane zapisy w mózgu, trafiłam na wielu autorów badań mózgu i procesów neurologicznych  jak np. neurolog Antonio Damasio czy Daniel J.Siegel, który stworzył pojęcie psychowzroczności. Te badania pokazują jak dzieje się chemia w mózgu, a dr Gabor Mate specjalizujący się w neurologii i psychiatrii, napisał kilka świetnych książek, wyjaśniających jak ważne jest tworzenie dostrojonej więzi między rodzicami i dziećmi. Jeśli tego nie ma, mózg nie rozwija się prawidłowo – dochodzi do zmian, np. będących podłożem zespołu deficytu uwagi zwanej ADHD u szczególnie wrażliwych dzieci czy tworzenia się różnych stylów przywiązania jak np. lękowy czy unikający.

Ten brak dostrojenia możemy nazwać zaniedbaniem emocjonalnym, które rzutuje na całe życie, to nie tylko skulone w kącie dzieciństwo, to późniejsze wybory przyjaciół, partnerów, szefów. Nieuzdrowione jest zapisywane w ciele dziecka jako szkodliwe przekonania i dalej przekazywane jako wzorzec funkcjonowania,  zaczynając od utraty więzi w rodzinie, a na nałogach kończąc.

Te przekonania to np. :

– przekonanie, że ze mną jest coś nie tak, determinowane silnym poczuciem winy i wstydu

– że jestem wybrakowana, ze nie da się mnie kochać, kiedy ludzie dowiedzą się jaka naprawdę jestem, to nie będą mnie nawet lubić

– nierealistyczna samoocena w dwie strony czyli albo, że jestem do niczego albo w przypadku narcystycznych dzieci jestem wyjątkowa

– brak współczucia dla siebie, gniew na siebie, obwinianie, a mnóstwo współczucia dla innych

– problemy z pielęgnowaniem siebie i innych, z samodyscypliną

– niezdolność do rozumienia i rozróżniania emocji swoich i innych zwana aleksytymią

– strach przed byciem zależnym od kogokolwiek tzw. kontrzależność

– albo że ja nie umiem kochać

Dojmującym uczuciem jest pustka i samotność. Dr psychologii klinicznej Janice Webb, napisała dwie książki o pustce emocjonalnej jakiej doświadczają zaniedbane emocjonalnie dzieci, tam znajdziesz więcej informacji.

Te zapisy dotyczące przekonań na własny temat i programy tworzenia relacji i więzi wpływają na wybór przyjaciół i życiowego partnera. To nie przeciwieństwa się przyciągają, ale podobne programy tworzenia więzi, szukamy podświadomie czegoś co znamy, i kiedy spotykamy potencjalnego partnera to, że nas przyciąga, to efekt kompatybilnych wzorców tworzenia więzi zapisanych w sposobie bycia, reagowania.

Zaniedbane emocjonalnie dzieci wyrastają na dorosłych, którzy mają problemy ze zbudowaniem satysfakcjonującego związku partnerskiego, albo trwają z różnych przyczyn w jakimś długoletnim układzie,  z poczuciem bezradności i beznadziei, albo zmieniają partnerów, poszukując lepszej relacji, nie wiedząc, że to w nich są zapisy, które przyciągają akurat takich ludzi. Z pomocą na rozszyfrowanie i odkodowanie przychodzi nam psychiatria i psychologia, jako że od wielu lat rozwój i dobrostan człowieka jest przedmiotem badań w tych dziedzinach.

John Bowlby psychiatra i psychoanalityk interesujący się rozwojem dzieci, stworzył teorię przywiązania czy też więzi, opierając się na obserwacjach rozwoju psychologicznego szczególnie w pierwszych latach życia dziecka. Do mnie bardziej przemówił podział, który niemiecka psychoterapeutka Stefanie Stahl opierając się na badaniach innej grupy specjalistów m.in. Kim Bartholomew, opisała w swojej książce. Pokazała na przykładach swoich pacjentów jak ogromny lęk przed więzią wpływa na budowanie przywiązania w relacjach, wyszczególniła następujące style:
– niepewny styl przywiązania
– zależny styl przywiązania
– lękowo – unikowy styl przywiązania
– obojętno – unikowy styl przywiązania
– bezpieczny styl przywiązania

Niepewny styl przywiązania charakteryzuje się problematycznym stosunkiem do oczekiwań, osoby tak funkcjonujące zakładają, że muszą spełniać oczekiwania, żeby nie zagrozić trwałości związku. Niepewny styl jest związany z odczuwaną presją w sytuacji, kiedy osoba powinna podjąć jakąś odpowiedzialność lub się zobowiązać. Osoby tworzące niepewne więzi mają niewielką wiarę w siebie i trudność w znajdowaniu w związku równowagi miedzy bliskością a oddaleniem od partnera.

Zależny styl przywiązania jest związany ze sposobem w jaki tworzyła się relacja z matką, której zachowania dziecko nie mogło przewidzieć czy zareagują pozytywnie czy negatywnie w jakim będzie nastroju, i na takim badaniu nastroju matki, co mogę zrobić żeby mama mnie kochała mija dzieciństwo. Takie osoby mają silną skłonność do pozostawania w związkach, które im nie służą, mając silne przekonanie, że nie mogą żyć bez partnera lub bez związku. Motto tego stylu to: ja nie jestem ok, ale ty jesteś ok.

Lękowo – unikowy styl przywiązania wykształciły osoby, które miały frustrujące doświadczenia związane z zaufaniem, bliskością, czułością, co uczyniło te osoby niezwykle wrażliwe na odrzucenie i krytykę. Dojmujące uczucie pustki, odrzucenia oraz dotkliwego braku ciepła wynikał z faktu że matce brakowało umiejętności wczuwania się w potrzeby dziecka, często dlatego że sama byłą tak wychowana. Dzieci z powodu braku interakcji z matką uczą się, że nie mają wpływu na zachowanie matki, i tez że nie są mile widziane i akceptowane. Dostając w kolejnych latach za całą uwagę krytykę, wykształcają lęk przed odrzuceniem. Cierpią na nieufność do więzi międzyludzkich i niskie poczucie własnej wartości. Motto tego stylu to: ja nie jestem ok, ale ty też nie jesteś ok. Osoby tworzące ten styl przywiązania w głębi ducha tęsknią za relacją, za miłością ale będąc przekonane, że prędzej czy później zostaną porzucone wycofują się przed tworzeniem relacji. Nie czują się dobrze ani z partnerem ani bez niego.

Obojętno – unikowy styl przywiązania podobnie jak lękowo – unikowy to styl wykształcony w gdy w kontakcie z matką dominowało ogromne osamotnienie. Ale to dopiero chłodna atmosfera domu i przywiązywanie uwagi do osiągnięć i jeśli dziecko jest w stanie im sprostać np. będąc ponadprzeciętnie inteligentne powoduje, że takie dzieci skrajnie polegają na sobie, bo nie mogą na matce. Takie osoby wcześnie uczą się wypierać bodźce uczuciowe, które mogłyby przywoływać wczesnodziecięce lęki przed izolacja i opuszczeniem. Samotność i lęk pozostają ukryte, dominuje silna potrzeba autonomii, a motto tego stylu to: ja jestem sobie obojętne, i ty jesteś mi obojętna. Takie osoby czują niewielką więź z innymi bo tez nie czują więzi ze sobą, idą przez życie tłumiąc emocje, żyją racjonalnie, wysiłek jaki musieliby włożyć by zbudować lub poprawić relację nie jest wart zachodu, nie znajdują w sobie do tego motywacji. Na terapię nie zgłaszają się oni, tylko ich głodni emocjonalnie partnerzy. Oni sami wydawałoby się w stale jednakowym nastroju, mają bardzo małą amplitudę emocji, ale ciało to wszystko wie i takie osoby ulegają nałogom i innym dolegliwościom psychosomatycznym jak choćby nadciśnienie.

Co mogę dla siebie zrobić?

Uświadomienie sobie, wpływu niedostrojonego rodzicielstwa na sposób funkcjonowania, to pierwszy krok do zmiany. Niektórzy potrzebują terapii, żeby to dogłębnie zrozumieć, poczuć, nauczyć się akceptować to jacy są. Niektórzy utykają w tych programach żyjąc w przeświadczeniu swojej wadliwości i bezsilności. Możesz przeczytać inspirującą książkę „To na siebie od zawsze czekasz” Richarda C.Schwartza….

Nadzieja płynie:
– po pierwsze ze zrozumienia, uświadomienia sobie swojej historii,
– po drugie z możliwości nauczenia się czucia swoich uczuć i uznania ich za ważne i wartościowe, ucząc się je akceptować, ze świadomością, że wszyscy jesteśmy niedoskonali,
– po trzecie możemy sami jako dorosłe osoby dać sobie to czego nie dostaliśmy w dzieciństwie czyli zastąpić krytyczną i karcącą czy osądzającą narrację w stosunku do siebie, traktując siebie z życzliwością i współczuciem.

Jest kilka koncepcji służących zbudowaniu nowego sposobu traktowania siebie jak np.: Resonant Healing metoda udostępniona i nauczana już w Polsce, którą opracowała Sarah Peyton, można przeczytać o niej w książce „Towarzyszę sobie z życzliwością” i doświadczyć na warsztatach prowadzonych między innymi przez Joannę Berendt. Wspaniała metoda oparta na empatii, budująca od podstaw czułą, uważną i życzliwą postawę wobec siebie. Autorka opierając swoje nauczanie na zasadach NVC – Porozumienia bez Przemocy czyli głębokiej, czułej, uważnej empatii prowadzi przez proces poznania siebie, odgadywania tego co się w danym momencie czuje, czego potrzebuje. To często jest trudne dla osób pochodzących z dysfunkcyjnych domów, one nie wiedzą czego potrzebują, ani co czują, bo nikt ich tego nie nauczył, ani nie  nauczył nazywać, ani regulować obszaru czucia. To wszystko w nich zamarło.

Inną wspierającą zmianę praktyką jest samowspółczucie. To okazja do nauczenia się i zapewnienia sobie poczucia bezpieczeństwa i ochrony, co w konsekwencji otworzy nasze serce na zaufanie i miłość. Chodzi o taki rodzaj traktowania siebie, jak traktowałoby się przyjaciela, który przeżywa trudne chwile, nawet jeśli popełnił błąd. Praktykując samowspółczucie, stajemy się swoimi najlepszymi przyjaciółmi, wewnętrznymi sprzymierzeńcami. Dr Kristin Neff profesorka w dziedzinie rozwoju człowieka, badaczka samowspółczucia, wskazała na trzy podstawowe elementy tej wartości tj.: życzliwość dla siebie, wspólne człowieczeństwo i uważność. I co najważniejsze z jej badań wynika, że osoby cechujące się większym samowspółczuciem cieszą się lepszym samopoczuciem, są bardziej uważni na innych, mają silniejsze poczucie więzi społecznej, odczuwają większą satysfakcję z życia i większe szczęście, a także doświadczają mniej przygnębienia, lęku i stresu. Samowspółczucie jest pierwszym krokiem do otwarcia serca na miłość, co może nie być łatwe dla kogoś, kto doświadczył frustrującego, zaniedbanego czy przemocowego dzieciństwa. Takim osobom, może nie być łatwo po prostu zacząć kochać siebie. Samowspółczucie otwiera nam tę drogę, krok po kroku ucząc życzliwego traktowania siebie, szczególnie kiedy popełnimy błąd czy coś nam nie wyjdzie, ucząc zatrzymania potępienia skierowanego w swoją stronę i zastąpienia tej reakcji nową wspierającą, dodającą otuchy, chroniącą przed zranieniem.

Jak każdy rodzaj zmiany, ta zmiana traktowania siebie wymaga czasu i uważności, ale jest do zrobienia. Kiedy zaczniesz praktykować samowspółczucie czyli bycie swoim przyjacielem, w końcu poczujesz, że możesz i chcesz kochać siebie i być swoim przyjacielem. Jeżeli jest ci trudno samemu sobie to dać, możesz skorzystać z podpowiedzi metody Sarah Peyton, która proponuje powołanie rezonującego towarzysza, od którego możemy czerpać wsparcie, jeśli sami czujemy się za mało zasobni.

Dlaczego tak ważne jest pokochanie siebie, bycie dobrym dla siebie, dawanie sobie uznania czułości i troski? Bo to my sami możemy zaspokoić i utulić to nieukochane dziecko, nikt z zewnątrz tego nie zrobi. Budując to poczucie pełni i miłości dopiero możemy wyjść z ofertą partnerstwa do świata, nie czekając na tego wymarzonego czy tą wyśnioną, która zapełni nasz brak i sprawi że poczujemy się dobrze. Dopiero z poczucia pełni możemy wyjść z intencją miłości i troski do innych. Kiedy uświadomimy sobie, co mamy i co chcemy i możemy dać drugiemu człowiekowi, dopiero z tego poziomu możemy budować inne relacje. Jeżeli wychodzimy z brakiem dostajemy brak, kiedy mamy w sobie zapisy takich historii z zniedbaniem, trzeba dużo miłości, żeby zbudować siebie na nowo. Świadomość jest pierwszym krokiem, zmiana perspektywy, skierowanie uwagi i uczuć w swoją stronę, w zdrowy nie narcystyczny sposób to kolejny krok w budowaniu pełni siebie.

Patrząc z innej perspektywy, gdyby nie to przez co przeszliśmy nie byłoby nas tu gdzie jesteśmy teraz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *